Pobudka o wschodzie słońca, pakuje kanoe i w drogę. Kompletny brak wiatru, jezioro przypomina tafle lodu.


Pogoda tego dnia była stabilna, nie świeciło słońce ale też nie padało. Natomiast co mnie nieźle zmartwiło, to że w trakcie przenoszenia kanoe skręciłem sobie kostkę. Chodzenie sprawiało, ból i zastanawiałem się czy dam radę chodzić a tym bardziej przenosić kanoe następnego dnia.
Po trzech dniach płynięcia spotkałem pierwszych ludzi, co prawda widziałem ich z odległości kilometra i chyba oni mnie nie zauważyli.

Na nocleg zatrzymałem się nad jeziorem McGarvey
